Monday, October 5, 2009

how can be a Friday morning so enojyable and a Monday morning so depressing?

w piątek było pięknie, jesień zaczęła się na dobre. lekcja chorwackiego była dość krótka, wiec już o 10:20 byłam z powrotem w akademiku. wypiłam herbatę, pozbierałam się i pojechałam na dworzec.
do Košic jechałam sześć godzin, obejrzałam dwa filmy, przeczytałam kilka rozdziałów książki Jak być leniwym, którą dostałam od Ewy i trochę porozmyślałam.
Jak być leniwym autorstwa Toma Hodgkinsona jest książką specyficzną. wydawałoby się, że nie trzeba się uczyć lenistwa. a jednak, w dzisiejszym świecie można napisać poradnik o wszystkim :]
Tom Hodgkinson udowadnia w niej, że próżnowanie jest filozofią, a najgorszą krzywdę światu wyrządzili biurokraci i pracoholicy. i jak tu się nie zgodzić? :) warto przeczytać tę książkę choćby ze względu na to, że zaczynamy się zastanawiać nad tym, co robimy w życiu tylko dlatego, że sprawia nam to przyjemność. lektura lekka i przyjemna.
kiedy w końcu dotarłam do Košic, Maťo zabrał mnie na spacer po mieście. pierwsze wrażenie było lepsze od Bratysławy. Bratysława ma uroczą starówkę, nie da się zaprzeczyć, ale Košice mają specyficzny klimat. taki basiowy ;)
lubię stare miasta, miejsca z historią ciągnącą się przez setki lat i starymi domami.
no i jest czysto, ładnie, wszystko zadbane. :)
w sobotę kolejny spacerek, tym razem za dnia, obiad, a wieczorem kawa i piweczko :)
(ja i Sándor Márai - pisarz z Košic)
wczoraj kolejne pięć i pół godziny w pociągu naprzeciwko pana, który wyglądał jak Jan Englert i obok pana, który obejrzawszy ze mną "Barakę" powiedział, że zna ten film i jeszcze trzy inne w tym samym stylu.
dzisiejszy poranek był dość ciężki, jak każdy powrót do rzeczywistości... ale rzeczywistość nie była dzisiaj szczególnie okrutna. na szczęście.

a Wy co? piszcie, jak żyjecie, grupo moja, jak nowy lektor i reszta zajęć? :)

No comments:

Post a Comment