Thursday, May 6, 2010

Spisz



w końcu udało nam się wybrać na Spišský hrad :) było świetnie, choć wstęp drogi i po prawie całym dniu chodzenia na słońcu strasznie bolała mnie głowa, niczego nie żałuję :) z zamku poszliśmy na Dreveník, który mi osobiście kojarzył się trochę z Prządkami.




Dreveník

Spotkaliśmy też jaszczurkę, która myślała, że jej nie zobaczymy jak się zatrzyma. ruszyła się dalej dopiero jak Martin ją szturchnął parę razy jakimś patyczkiem. zanurkowała pod kamień i tyle ją widzieliśmy.


Friday, February 26, 2010

closure

zaliczyłam test z macedońskiego i zdałam egzamin z gramatyki porównawczej tu w Krakowie. jakby mi liczyli punkty ETCS, miałabym za ten semestr 45. ale nie liczą, więc nadwyżka punktowa nic nie da.
wczoraj poszłam do biura wymiany rozliczyć się z wyjazdu. stałam w kolejce pół godziny, poznałam krakowskich erasmusów ze Słowenii, Grecji i Włoch. było sympatycznie, koleżanka ze Słowenii puściła mnie przed siebie i okazało się, że jestem w złym budynku, bo jak nie ma koordynatorki tam, to muszę iść do Novum. na szczęście tam załatwiłam wszystko w minutę i poszłam na macedoński.
zaczął się nowy semestr, czym definitywnie skończyła się moja erasmusowa przygoda. teraz pobyt w Bratysławie wydaje się dziwnym snem. było wesoło, poznałam świetnych ludzi i byłam (przynajmniej czasowo jeśli nie przestrzennie) bliżej człowieka, który zawrócił mi w głowie tak, że kolana miękną.

ten blog chyba jeszcze pożyje (może zasilą go relacje z innych wypraw).
na razie.

Thursday, February 4, 2010

well, it's over

wróciłam do Bratysławy dopiero 22 stycznia, tylko i wyłącznie po to, żeby stamtąd odlecieć do Paryża. wycieczka była wspaniała, choć krótka i może poświęcę jej jeden z dalszych postów, bo temat stypendium się powoli kończy.
24 stycznia przylecieliśmy z Paryża i zorientowałam się, że zostawiłam słowacki indeks w Krakowie. na szczęście Rafał zgodził się posłać mi go autobusem pks do Zakopanego, więc musiałam jeszcze zrobić sobie małą wycieczkę do Popradu i Zakopanego.
we wtorek czekałam z Zuzką na wpis z socjolingwistyki. czekałyśmy jakieś 1,5 godziny, by dowiedzieć się, że profesor nie ma ze sobą listy z ocenami i nie może nam nic wpisać.
na szczęście udało mi się dostać wpis w środę, już po wymeldowaniu się z akademika. oddałam wszystko, dostałam pieniądze z kaucji i ahoj Drużbo, mam nadzieję cię już nie zobaczyć ;)
została już tylko kwestia potwierdzenia z uczelni, że byłam i oficjalnie koniec erasmusa.
pan koordynator wysłał mnie na pół godziny na miasto, bo chyba go rozpraszałam i nie mógł tłumaczyć nazw przedmiotów. ale gdy wróciłam, wszystko było gotowe.
skoczyłam jeszcze po plecak do akademika i sru... do Koszyc :)
a Koszyce przez weekend zasypał śnieg i zamiast w poniedziałek, pojechałam do Polski we wtorek przerażona informacjami o ponadgodzinnych opóźnieniach pociągów IC i EC.
a teraz Kraków - zaliczenia, egzaminy. sesja.