Wednesday, September 30, 2009

new week


ucieczka w Tatry pomogła. góry są wspaniałe, zwłaszcza jesienią.
świeże powietrze, wspaniali ludzie i piękne widoki. akumulatory całkowicie naładowane.
w poniedziałek ominęłam zajęcia. ale mam bardzo dobrą wymówkę. zwiedzałam Bratysławę ze
szczególnym uwzględnieniem lotniska. po trzech tygodniach w końcu zobaczyłam się z Martinem.
wieczorem odprowadziłam go na pociąg i kupiłam sobie bilet do Koszyc na piątek.
wczoraj mieliśmy pierwsze (wprowadzające) zajęcia z p. Pekarovičovą. zapowiada się interesująco...
wieczorami gramy z Kasią i Bartkiem w makao. wczoraj skończyliśmy wcześniej, bo postanowiłam iść z Lukiem na dicho :] trafiliśmy do klubu o wdzięcznej nazwie Unique i trochę pobansowaliśmy, co jest nawet udokumentowane:
ale dość szybko się zmyliśmy.
Dzisiaj wymieniłam pościel i byłam na pierwszych zajęciach z Historickej a arealovej lingvistiki. jestem pełna entuzjazmu :)

Friday, September 25, 2009

do Tatier

po bardzo przyjemnym poranku czeka mnie (mam nadzieję) jeszcze przyjemniejszy weekend.
zajęcia z chorwackiego zapowiadają się ciekawie, lektorka jest bardzo sympatyczna. a popołudniu jadę z Lukiem w Tatry.
już sama perspektywa wyjazdu sprawiła, że lżej mi się wstawało. w powietrzu czuć już jesień, wieje wiatr, ale jest pięknie.
udanego weekendu :)

Wednesday, September 23, 2009

jesień. melancholii czaaaas.

wszyscy wiedzą, że w Bratysławie jest UFO. nie wszyscy jednak wiedzą, że jest też Alien Police. dlaczego? bo zwykle mówi się na to Foreign Police, po słowacku Cudzinecká Polícia, po polsku Policja ds. Cudzoziemców. w Bratysławie mieszkają tu:poszliśmy tam dzisiaj z Lukiem zarejestrować się na pobyt trwały. przyszliśmy w przerwie, więc trzeba było czekać, ale jak już nas wpuścili to wypuścili po 10 minutach.
po powrocie do centrum, korzystając z dużego okienka poszłam się zapisać do biblioteki uniwersyteckiej, bardzo ładnej zresztą:okazało się, że zajęć, na które czekałam 1,5 godziny nie będzie, więc wróciłam do Druzby.
gdy Kasia i Bartek wrócili z kursu, przynieśli pocztę. każdy pokój dostał taki list:
zadziwiające.


Monday, September 21, 2009

school

dziś pierwsze zderzenie ze słowackim systemem edukacji. czułam się trochę jak cztery lata temu w Australii, gdy też chodziłam po szkole i nikogo nie znałam. dziś byłam dodatkowo zmęczona głupim koszmarem, stresem i gorącem. naprawdę nie przypuszczałam, że będzie tu tak ciepło i chyba pierwszy raz w życiu chciałabym, żeby było chłodniej.
na zajęciach całkiem fajnie, choć ciężko mi się wdrożyć, tym bardziej na obczyźnie :] w ogóle nie czuję się na siłach, żeby chodzić na zajęcia do budynku, gdzie nie ma mojego kochanego IFSu, pani Ani i pani Kasi w sekretariacie i pani Ani w Słowiankach... aż się łezka w oku kręci ;)
ale co tam, trza być twardkim a nie miętkim, dam radę i bez wspaniałej kawy na wynos za 3,5 PLN :)
ludzie, jak już się do nich odezwać, są bardzo mili.
strasznie dużo Słowaków ma przebite uszy. i to nie ci typu underground, ale ci typu metro.
zajęcia skończyłam ok. 17:30 i poszłam do księgarni po zamówione książki. kupiłam sobie powieść, której recenzję przeczytałam w Týždni.
zapowiada się ciekawie, choć przeczytałam dopiero trzy strony. poza tym nie zrobiłam żadnych fajnych zdjęć. no dobra, poza tym, że znalazłam moje imię na murze ;)

po powrocie do domu znalazłam na mailu zdjęcia z plaży z napisami na piasku od Maťa :) taki miły akcent na zakończenie dnia.

Sunday, September 20, 2009

Vinobranie

wczoraj wybraliśmy się na wycieczkę na Vinobranie do Pezinka. wepchaliśmy się do pociągu i niemal cudem znaleźliśmy miejsca siedzące. pociąg był masakrycznie napchany ludźmi jak już ruszał z Bratysławy, a jeszcze na każdej kolejnej stacji wpychał się do środka nowy tłum.
kiedy już w końcu dotarliśmy do Pezinka z jakimś piętnastominutowym opóźnieniem (45 min zamiast 30), wylaliśmy się z resztą tłumu z pociągu i daliśmy się ponieść do centrum. a w centrum jarmark i wesołe miasteczko, mnóstwo ludzi, a wszyscy chodzą jak pingwiny (powoli i kiwają się z boku na bok). spotkaliśmy Pat i Pata, którzy najpierw poszli na EXTREME. tak wyglądali przed:
tak w trakcie:

a tak po:
na kramikach było i ładnie:
i swojsko :)

ale najważniejszy był burčiak :) młode wino po pierwszej fermentacji.

niedziela upłynęła spokojnie i leniwie, popołudniu wprowadziła się do nas Agata, nowa współlokatorka. :)
jutro pierwsze zajęcia. trzymajcie kciuki.

Saturday, September 19, 2009

friday

oto i obiecane zdjęcie Grubera:
zdjęcie z wczorajszego wieczoru. zrobiliśmy imprezkę u Luka i graliśmy w makao.
wcześniej byliśmy w Lidlu, który jednak jest tani i na uczelni, gdzie spotkaliśmy nasze nauczycielki z SASu. Alena właśnie wczoraj obroniła doktorat. gratulacje :)
potem znowu szlajaliśmy się po mieście, m.in. przy budynku poczty. bardzo podoba mi się pomysł i wykonanie.


Pod Družbą jest strasznie dużo kotów, które żywią się resztkami po studentach. na pewno nie głodują i jest im dobrze. chyba nawet za dobrze :)


studenci zostawiają po sobie różne ślady. kolorowe papiery i naklejki rozweselające monotonnie białe szafki i drzwi, albo złote myśli, które można czytać leżąc na łóżku.
dziś jedziemy na Vinobranie do Pezinka :)

Thursday, September 17, 2009

rainy day

dziś wybraliśmy się na wycieczkę do ambasady polskiej. przypomina trochę domek hobbita, tylko jest dużo mniejsza ;) zdjęcia nie zrobiłam, bo Luke mnie zbeształ, że takim placówkom zdjęć się nie robi. dyplomata jeden.
w końcu kupiliśmy sobie słowackie sim karty i od dziś będę chodzić z dwoma telefonami, czego tak nie lubię...
potem pospacerowaliśmy po Bratysławie i parę zdjęć zrobiłam. na przykład na Primaciálnym námestiu, gdzie jest strefa WiFi:na Hlavným námestiu była wystawa organizacji przypominającej naszych zuchów, w bardzo ciekawych formach (na zdj. Luke):potem odwiedziliśmy Instytut Polski i informację turystyczną w celu nabrania darmowych ulotek, które będą ozdabiać nasze drzwi :) szczerze mówiąc, Instytut Polski wygląda biednie i nie spotkaliśmy tam żywej duszy.

to sympatyczne stworzonko spotkaliśmy za jedną z bram ulicy Michalskiej. obok jest galeria i herbaciarnia oraz sklep z dziełami sztuki i antykami. klimacik jest :)
spacer po mieście tradycyjnie zakończyliśmy wizytą w TESCO.
niestety, po powrocie okazało się, że Luke nie może znaleźć preukazu... mam nadzieję, że go znajdzie, choć on już chyba wszelką nadzieję porzucił...

odkryłam, że mam kilka nowych siniaków (w końcu dzień bez siniaków to dzień stracony) i po dłuższym doszłam do wniosku, że wiem skąd się wzięły. od pieprzonej walizki :/

no i last-but-not-least: znalazłam bratysławską drapaczkę! :D od dziś nazywa się Gruber ;) zdjęcie wkrótce.

Wednesday, September 16, 2009

burreaucracy rules

dziś stanęło przed nami nie lada wyzwanie: zakwaterować się w akademiku.
wstałam ok. 8 rano, by dowiedzieć się, że w łazience nie ma wody. to jest, woda była, ale tylko ciepła i leciała (czy raczej sączyła się) skąpym strumyczkiem. w toalecie wody brak.
potem stojąc w kolejce dowiedzieliśmy się, że nastąpiła awaria i wody nie ma w całym akademiku.
ale teraz więcej o kolejkach.
najpierw musieliśmy stać w kolejce, żeby dostać umowę, którą mieliśmy wypełnić i karteczkę z kwotą, jaką mieliśmy zapłacić za pobyt. potem musieliśmy stać w kolejce, żeby oddać umowę i pokazać kwitek, i w końcu dostać preukaz (bardzo ważna rzecz, którą trzeba pokazać zaraz przy wejściu do akademika, po polsku karta mieszkańca). z pozoru prosta rzecz. ale gdzieee tam.
wszystkich studentów zagranicznych kwaterowała tylko jedna osoba, w dodatku taka, która szanuje swoją pracę i stara się zrobić jak najmniej w jak najdłuższym czasie. co chwilę pan ten wychodził, bo musiał załatwić coś gdzie indziej. w końcu gdy wyrabiał mi preukaz, ja mówiłam do niego po słowacku, on do mnie po polsku...
w kolejce poznaliśmy Słoweńca, który studiuje polski i słowacki :)
po jakichś czterech godzinach już jako szczęśliwi posiadacze preukazów pojechaliśmy we trójkę załatwiać sprawy na wydziale.
pomijając fakt, że pani koordynatorka przesiaduje w pomieszczeniu, które bardzo trudno znaleźć, było nieźle. weszliśmy tam razem z trzema Polkami, które studiują polonistykę.
dostaliśmy legitymacje studenckie (na Słowacji ich funkcję pełni ISIC), rozmaite formularze i indeksy. koordynatorka dużo mówiła o różnych rzeczach, także o jedzeniu, co sprawiło, że zgłodnieliśmy.
poszliśmy więc na obiad i na zakupy do TESCO :] zakupiliśmy kubki, patelnie i jedzonko.
ostatnim punktem dnia był zakup biletu na trzy miesiące.
teraz możemy się wozić komunikacją miejską bez ograniczeń ;]

arrival

podczas dziesięciogodzinnej podróży w stanie absolutnego zmęczenia poznaliśmy śpiewaczkę, niejaką panią Perlę Perpetuę, która będzie śpiewać w przyszłym roku na koncercie z okazji 200 rocznicy urodzin Fryderyka Chopina i chciała, żebyśmy jej pomogli z wymową. dała nam nawet swoją wizytówkę.
ok 16:10 przybyliśmy na stację kolejową w Bratysławie. okazało się, że musielibyśmy czekać na autobus jakieś 30 minut, więc burżujsko wzięliśmy taksówkę. na miejscu czekaliśmy na klucze i tymczasowy preukaz (słowo klucz), bo biuro było zamknięte z powodu święta narodowego. w końcu dostaliśmy klucze i wytaszczyliśmy walizy do naszego budynku (naprawdę nienawidzę walizek, są pierońsko nieporęczne). nie spodziewaliśmy się zbyt wiele po stanie naszych pokoi, bo znajomi już nam o Družbie naopowiadali, a ja sama już tu byłam.
gdy weszłam do pokoju, okazało się, że ktoś już tu mieszka. porobiłam zdjęcia, np. mojego łóżka, które jeszcze mogłam sobie wybrać (góra) i kuchni (choć to coś wcale nie zasługuje na to zacne miano - dół)













ciekawa narodowości nowej współlokatorki zerknęłam na zeszyt leżący na biurku. napis "zeszyt 60 kartek" zdradził krajankę :) nie wiedziałam jednak, że jest to krajanka do tego stopnia, że też pochodzi z Podkarpacia i studiuje w Rzeszowie. na dodatek jest tu z chłopakiem i oboje znają moich kolegów z klasy. świat jest mały.

w pokoju obok mieszkają Hiszpanki, które nigdy nie zamykają drzwi od korytarza...
ponieważ trzy godziny snu i dziesięć godzin podróży robi swoje, trochę pogadałam z towarzystwem i poszłam spać.

Thursday, September 10, 2009

money money money

pieniądze już na koncie, rok poprzedni oficjalnie zaliczony, wyjazd we wtorek.
ahoj przygodo. (..?)

Tuesday, September 8, 2009

one week

za tydzień wyjeżdżam. jestem absolutnie nieprzygotowana. powinnam zrobić ładną to do list i uparcie się jej trzymać, ale brakuje mi samozaparcia.
jakieś postępy jednak są, EKUZ mam, numer konta przekazany do biura wymiany, teraz tylko czekać na wpływ. poza tym, ERASMUS Student Network z Bratysławy znalazł mnie na Facebooku i zaprosił do grupy. wiedziałam, że Słowacy są Facebook addicts, ale żeby aż tak? :)

w tym tygodniu mam nadzieję dorobić się aparatu i cały pobyt będzie dokumentowany zdjęciami.