Monday, September 21, 2009

school

dziś pierwsze zderzenie ze słowackim systemem edukacji. czułam się trochę jak cztery lata temu w Australii, gdy też chodziłam po szkole i nikogo nie znałam. dziś byłam dodatkowo zmęczona głupim koszmarem, stresem i gorącem. naprawdę nie przypuszczałam, że będzie tu tak ciepło i chyba pierwszy raz w życiu chciałabym, żeby było chłodniej.
na zajęciach całkiem fajnie, choć ciężko mi się wdrożyć, tym bardziej na obczyźnie :] w ogóle nie czuję się na siłach, żeby chodzić na zajęcia do budynku, gdzie nie ma mojego kochanego IFSu, pani Ani i pani Kasi w sekretariacie i pani Ani w Słowiankach... aż się łezka w oku kręci ;)
ale co tam, trza być twardkim a nie miętkim, dam radę i bez wspaniałej kawy na wynos za 3,5 PLN :)
ludzie, jak już się do nich odezwać, są bardzo mili.
strasznie dużo Słowaków ma przebite uszy. i to nie ci typu underground, ale ci typu metro.
zajęcia skończyłam ok. 17:30 i poszłam do księgarni po zamówione książki. kupiłam sobie powieść, której recenzję przeczytałam w Týždni.
zapowiada się ciekawie, choć przeczytałam dopiero trzy strony. poza tym nie zrobiłam żadnych fajnych zdjęć. no dobra, poza tym, że znalazłam moje imię na murze ;)

po powrocie do domu znalazłam na mailu zdjęcia z plaży z napisami na piasku od Maťa :) taki miły akcent na zakończenie dnia.

2 comments:

  1. Straszne są te początki. Tak mi się zdaje. Niby jest dobrze, niby się wie, że jest się dokładnie tam, gdzie się powinno być, ale ta zasiedziałość... ta zasiedziałość tak dręczy i wzywa z powrotem... :)) Na szczęście w dobie Internetu można podzielić się zdjęciami i dobrym słowem :D:D

    ReplyDelete