dziś pierwsze zderzenie ze słowackim systemem edukacji. czułam się trochę jak cztery lata temu w Australii, gdy też chodziłam po szkole i nikogo nie znałam. dziś byłam dodatkowo zmęczona głupim koszmarem, stresem i gorącem. naprawdę nie przypuszczałam, że będzie tu tak ciepło i chyba pierwszy raz w życiu chciałabym, żeby było chłodniej.
na zajęciach całkiem fajnie, choć ciężko mi się wdrożyć, tym bardziej na obczyźnie :] w ogóle nie czuję się na siłach, żeby chodzić na zajęcia do budynku, gdzie nie ma mojego kochanego IFSu, pani Ani i pani Kasi w sekretariacie i pani Ani w Słowiankach... aż się łezka w oku kręci ;)
ale co tam, trza być twardkim a nie miętkim, dam radę i bez wspaniałej kawy na wynos za 3,5 PLN :)
ludzie, jak już się do nich odezwać, są bardzo mili.
strasznie dużo Słowaków ma przebite uszy. i to nie ci typu underground, ale ci typu metro.
zajęcia skończyłam ok. 17:30 i poszłam do księgarni po zamówione książki. kupiłam sobie powieść, której recenzję przeczytałam w Týždni.
zapowiada się ciekawie, choć przeczytałam dopiero trzy strony. poza tym nie zrobiłam żadnych fajnych zdjęć. no dobra, poza tym, że znalazłam moje imię na murze ;)
po powrocie do domu znalazłam na mailu zdjęcia z plaży z napisami na piasku od Maťa :) taki miły akcent na zakończenie dnia.
na zajęciach całkiem fajnie, choć ciężko mi się wdrożyć, tym bardziej na obczyźnie :] w ogóle nie czuję się na siłach, żeby chodzić na zajęcia do budynku, gdzie nie ma mojego kochanego IFSu, pani Ani i pani Kasi w sekretariacie i pani Ani w Słowiankach... aż się łezka w oku kręci ;)
ale co tam, trza być twardkim a nie miętkim, dam radę i bez wspaniałej kawy na wynos za 3,5 PLN :)
ludzie, jak już się do nich odezwać, są bardzo mili.
strasznie dużo Słowaków ma przebite uszy. i to nie ci typu underground, ale ci typu metro.
zajęcia skończyłam ok. 17:30 i poszłam do księgarni po zamówione książki. kupiłam sobie powieść, której recenzję przeczytałam w Týždni.
zapowiada się ciekawie, choć przeczytałam dopiero trzy strony. poza tym nie zrobiłam żadnych fajnych zdjęć. no dobra, poza tym, że znalazłam moje imię na murze ;)
po powrocie do domu znalazłam na mailu zdjęcia z plaży z napisami na piasku od Maťa :) taki miły akcent na zakończenie dnia.
Straszne są te początki. Tak mi się zdaje. Niby jest dobrze, niby się wie, że jest się dokładnie tam, gdzie się powinno być, ale ta zasiedziałość... ta zasiedziałość tak dręczy i wzywa z powrotem... :)) Na szczęście w dobie Internetu można podzielić się zdjęciami i dobrym słowem :D:D
ReplyDeletena szczęście :)
ReplyDelete