Thursday, February 4, 2010

well, it's over

wróciłam do Bratysławy dopiero 22 stycznia, tylko i wyłącznie po to, żeby stamtąd odlecieć do Paryża. wycieczka była wspaniała, choć krótka i może poświęcę jej jeden z dalszych postów, bo temat stypendium się powoli kończy.
24 stycznia przylecieliśmy z Paryża i zorientowałam się, że zostawiłam słowacki indeks w Krakowie. na szczęście Rafał zgodził się posłać mi go autobusem pks do Zakopanego, więc musiałam jeszcze zrobić sobie małą wycieczkę do Popradu i Zakopanego.
we wtorek czekałam z Zuzką na wpis z socjolingwistyki. czekałyśmy jakieś 1,5 godziny, by dowiedzieć się, że profesor nie ma ze sobą listy z ocenami i nie może nam nic wpisać.
na szczęście udało mi się dostać wpis w środę, już po wymeldowaniu się z akademika. oddałam wszystko, dostałam pieniądze z kaucji i ahoj Drużbo, mam nadzieję cię już nie zobaczyć ;)
została już tylko kwestia potwierdzenia z uczelni, że byłam i oficjalnie koniec erasmusa.
pan koordynator wysłał mnie na pół godziny na miasto, bo chyba go rozpraszałam i nie mógł tłumaczyć nazw przedmiotów. ale gdy wróciłam, wszystko było gotowe.
skoczyłam jeszcze po plecak do akademika i sru... do Koszyc :)
a Koszyce przez weekend zasypał śnieg i zamiast w poniedziałek, pojechałam do Polski we wtorek przerażona informacjami o ponadgodzinnych opóźnieniach pociągów IC i EC.
a teraz Kraków - zaliczenia, egzaminy. sesja.

No comments:

Post a Comment